Poranek... Algebra 2... Przesiadka do autobusu i sąsiadka, z którą nie mam ochoty rozmawiać, bo "ona wie", nie chce mi się znosić jej pytań, spojrzeń, niedomówień, myśli, napisów na czole... Wsiadam więc do pierwszego lepszego autobusu. Droga na uczelnie powinna być czasowo taka sama. Ale nie jest, idzie wiosna więc okazuje się, że miasto postanowiło dokonać modernizacji torowisk. Na trasie kursuje więc komunikacja zastępcza. Na początek na przystanku dowiaduję się, że nie ma czegoś takiego jak szczegółowy opis komunikacji zastępczej na całej trasie. Na przystanku na rozkładówce czytam wprawdzie na jak zmienił się przebieg dotychczasowej trasy tramwajów, natomiast nijak składa się to w jakąś logiczną całość. Na przystanku, na którym stoję na całe szczęście zatrzymuje się tylko jeden tramwaj (kursujący według rozkładu co 3 minuty - czekam już od 5), więc wyboru za dużego nie mam. Stoi też ze mną sporo osób, to też (jak się okaże dalej) działa na moją korzyść. Jadę kilka przystanków tramwajem, po czym następuje tramwajowy exodus. Nic nie wiem, ale idę z tłumem w kierunku autobusu, który podjechał. Nie mam czasu spojrzeć na rozkładówkę (co, gdzie i jak), czytam tylko, że przystankiem końcowym jest Rynek. Tu następuje chwila zastanowienia. Hmmm. Rynek... Ale gdzie? Wrocławski Rynek z przyległościami zajmuje obszar jedynie ok. 55ha. Ale ponieważ robi się coraz tłumniej znów się tym nie przejmuję. Po krótkiej podróży tymże autobusem, następuje drugi tego dnia wielki exodus. Tym razem droga z przystanku autobusowego do przystanku tramwajowego jest nieco dłuższa. Ucieka mi jeden tramwaj, stoję na jednym przejściu ze światłami, potem drugim. Tłum jest tak gęsty, że nawet nie podbiegam do tramwaju, który podjeżdża, gdy stoję na drugich światłach. Zdążę dojść, zanim tłum się w owy tramwaj wepchnie. Nie rozumiem doprawdy, ludzi którzy biegną. Oczywiście zdążam. Tramwaj dojeżdża już na szczęście na Plac Grunwaldzki. Planowany czas podróży max 1h, czas rzeczywisty ok. 1h 45 min. Planowana ilość środków komunikacji miejskiej 3 (gdyby nie sąsiadka, co implikuje: gdyby przejazd inną trasą - 2), rzeczywista ilość 5. Jak zwykle miasto dało d... A jeśli już o d... mowa, to utarło się powiedzenie "w kupie siła", niestety ten kto to powiedział, miał racje.
Natomiast ku czci zbliżającej się wiosny zrobiłam imieninową kartkę dla lubiącego zieleń - wprawdzie imieniny ma w kwietniu (o czym nie pamięta jak Go znam), ale jakoś miałam na nią ochotę teraz. Miało być mocno, kontrastowo, wyszło delikatnie. Może za... Od pewnego czasu jestem zakochana w papierach Basic Grey. Kwiatki i stempel (zarówno imieninowy, jak i tło na kwiatkach), papiery nabyte w scrap.com.pl
Natomiast ku czci zbliżającej się wiosny zrobiłam imieninową kartkę dla lubiącego zieleń - wprawdzie imieniny ma w kwietniu (o czym nie pamięta jak Go znam), ale jakoś miałam na nią ochotę teraz. Miało być mocno, kontrastowo, wyszło delikatnie. Może za... Od pewnego czasu jestem zakochana w papierach Basic Grey. Kwiatki i stempel (zarówno imieninowy, jak i tło na kwiatkach), papiery nabyte w scrap.com.pl